Blog > Komentarze do wpisu
Helena Rubinstein... będę bogata i co mi zrobicie!Dziś chciałabym napisać Wam o drugiej niezwykłej Polce. I ona żyła bardzo długo. Urodziła się w biednej rodzinie, ale swoją biedę potrafiła przekuć w niewiarygodne bogactwo. Była geniuszem w swojej dziedzinie.
Jestem pełna podziwu dla jej siły charakteru i tego, jak wspaniale potrafiła pokierować swoim życiem, choć potrafiła też być despotyczna , nieczuła i okrutna.
Dziś przedstawiam Helenę Rubinstein.
Helena Rubinstein urodziła się w 1872 jako najstarsza z ośmiu sióstr w biednej żydowskiej rodzinie w Krakowie. Na temat swojego wieku zawsze kłamała, uważała że odejmowanie sobie kilku lat odmładza lepiej niż najlepszy krem. Stworzyła globalną markę i imperium kosmetyczne pod swoim nazwiskiem i zdobyła fortunę. W chwili jej śmierci firma była obecna w 100 krajach świata, zatrudniając 30 tysięcy osób i generując obroty rzędu 60 milionów dolarów rocznie. A zaczynała od niczego, w czasach, kiedy rolą kobiety było rodzić dzieci i siedzieć w domu.
Po rodzinnej kłótni (nie chciała wyjść za mąż za kandydata, którego znalazł jej ojciec, bo była zakochana w biednym studencie) wyjechała – najpierw do Wiednia, do swojej ciotki, potem – w 1896 roku do brata matki w Australii. Tam po kilku latach założyła swój pierwszy salon piękności, w którym sprzedawała kremy własnej produkcji. Szybko rozwinęła firmę, otwierając kolejne salony. W Australii spotkała Edwarda Titusa – erudytę i bibliofila. Wyszła za niego za mąż i razem stworzyli podwaliny pod jej przyszłe imperium kosmetyczne. Ich małżeństwo przetrwało wiele lat, wydaje się, że byli sobą zafascynowani i się kochali: on – człowiek sztuki i ona – kobieta interesu. Jednak ich związek był bardzo burzliwy. Edward nie mógł się powstrzymać od ciągłych zdrad (już w czasie podróży poślubnej flirtował z innymi kobietami); Helena bardzo cierpiała, w takich chwilach kupowała sobie na pociechę kosztowną biżuterię i – wyjeżdżała. Życie jej upływało w ciągłych podróżach po kilku kontynentach – głównie Ameryce Północnej, Europie i Australii. Po otwarciu pierwszych salonów wyruszyła w podróż do Europy po „inspiracje”. Wróciła stamtąd ze swoją siostrą i kuzynką. Przez całe życie zatrudniała swoje siostry, kuzynki, siostrzeńców… Przed II wojną światową postarała się, aby poszczególni członkowie rodziny wyjechali z Polski – w ten sposób uratowała im życie. Choć potrafiła też być wobec nich niezmiernie wymagająca i nieczuła. Helena nie potrafiła okazywać uczuć. Była tytanem pracy i dla niej nie było nic ważniejszego. Od zatrudnionych przez siebie członków rodziny wymagała pracy przez całą dobę. Helena powtarzała całe życie „Im więcej człowiek pracuje, tym jest szczęśliwszy i tym mniej ma czasu na głupstwa”. W 1909 założyła spółkę o nazwie Helena Rubinstein Inc. W tym samym roku otworzyła pierwszy salon w Paryżu. Również w 1909 w grudniu urodziła syna Roya. Nie planowała w tamtym czasie dziecka, więc nie była zadowolona, że ciąża ją spowalnia i odrywa od rozwijania firmy. Nie mogła się doczekać, kiedy wróci do pracy – i istotnie wróciła prawie natychmiast, powierzając dziecko Edwardowi i niańkom. Mimo wszystko było to może najszczęśliwszy okres w ich życiu. Na fali chwilowego okresu szczęścia , znów zaszła w ciążę – w 1912 roku urodził się Horace. Helena wyraźnie wyróżniała młodszego syna, który był dzieckiem oczekiwanym, w odróżnieniu od starszego brata. Tak w firmie, jak i w rodzinie stosowała zasadę „dziel i rządź”. Chwaliła młodszego syna, ganiła starszego. Otoczyła ich luksusem, niczego im nie brakowało – oprócz najważniejszego. Roy, który był nieśmiały i wycofany, dodatkowo zawsze czuł się nieakceptowany przez matkę, która przed nim wychwalała Horace’a, a pod jego adresem wygłaszała złośliwe komentarze. Nie potrafił znaleźć swojej drogi życiowej. Żenił się kilkakrotnie, wreszcie odnalazł spokój z czwartą żoną, która była mu matką i pielęgniarką. Ale swoje jedyne dziecko – córkę – nazwał po matce Helena. Młodszy brat Horace wybrał inną drogę do serca matki. Był wesoły, uzdolniony, uparty i pełen pomysłów na rozwój firmy, którymi chciał zaimponować surowej rodzicielce. Wciąż wystawiał cierpliwość matki na próbę – kraksy samochodowe, długi karciane, rzucane szkoły, nawet porwanie gangstera (chłopaka swojej kochanki) - Helena wybacza mu wszystko. W 1958 roku Horace spowodował wypadek samochodowy, w wyniku którego zmarł, ku rozpaczy matki. Obaj byli zaniedbywani – ponieważ Helena zawsze była w podróży. Obaj walczyli o jej uwagę, odrobinę miłości, ciepła – lecz ona nie umiała im tego okazać, poza tym była nieustannie zajęta firmą. W kolejnych latach małżeństwa ona i jej mąż mieszkali już osobno – on we Francji, ona w Stanach, widywali się kilka razy w roku. Synowie zostali wysłani do szkół z internatem. Sprawiedliwie trzeba dodać, że Helena nie poświęcała swojemu mężowi zbyt wiele czasu, była zbyt zajęta robieniem pieniędzy. W 1928 roku, kiedy sprzedała amerykańską część firmy (by ją po jakimś czasie odkupić), jej mąż dowiedział się o tym z plotek i z prasy. Edward założył i prowadził pismo oraz wydawnictwo, które publikowało książki ambitne, lecz mało dochodowe. Był zależny finansowo do swojej bogatej żony, którą wciąż prosił o pieniądze w upokarzających listach. Helena utrzymywała wydawnictwo do czasu. W 1932, kiedy miała dość zdrad, wysłała mu raport detektywa z opisem jego spotkania z pewną kobietą. Od tego czasu odsunęła Edwarda Titusa od firmy i przeprowadziła podział majątku. Rozwiodła się z nim w 1938 roku. W tym samym roku wzięła ślub z rzekomym księciem gruzińskim Artchilem Gourielli-Tchkonią. Książę ma lat czterdzieści trzy, nasza bohaterka – sześćdziesiąt sześć. Artchil był duszą towarzystwa – przystojny, czarujący, miły, wesoły, zabawny, na dodatek Helena mogła się wreszcie tytułować „księżną”, co robi wrażenie na jej odwiecznej snobistycznej rywalce – Elizabeth Arden. Drugi mąż również korzystał szeroko z bogactwa swojej żony, jest sybarytą, lubił dobre jedzenie, podróże, wytworne przyjęcia, najlepsze hotele, kasyna. Helena nie oponowała, bo w towarzystwie księcia dobrze się czuła, jedynie on potrafił ją uspokoić, kiedy miewała napady złości. Artchil w pełni korzystał z dostatniego życia aż do swojej śmierci w 1955 roku. Madame Rubinstein była załamana. Zawsze kochała malarstwo i rzeźbę, więc aby podnieść się z depresji poprosiła Pabla Picassa, aby ją namalował. Niestety, skończyło się na szkicach. W międzyczasie rzuciła się w wir pracy, jak zawsze. Pod koniec życia robiła rachunek sumienia. Pisała wtedy do syna Roya: „Chciałabym wiedzieć, dlaczego czujesz do mnie taką niechęć.(…) Ty i Horace zawsze byliście dla mnie najważniejsi. Firma była jedynie środkiem do zabezpieczenia wam odpowiednich warunków… Chciałam, byście zdobyli jak najlepsze wykształcenie i mieli najwspanialsze życie.” W autobiografii, którą spisała w roku swojej śmierci, powiedziała na temat swojego małżeństwa z pierwszym mężem: (…)wtedy byłam zazdrosna i niedoświadczona. Czy ja także powinnam była miewać przygody z mężczyznami? Często tego żałowałam. Może dzięki temu nie byłabym taka twarda.” Helena Rubinstein zmarła samotnie w wieku 93 lat w 1965 roku. Pracowała do ostatniego dnia życia.
Jeśli Was zainteresowałam, oto materiały, z których korzystałam i które możecie zgłębić: Ruth Brandon "Wstydliwa historia piękna", 2012. Fascynujące. Michele Fitoussi "Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno", 2010. Dobra biografia (musi być, skoro dzięki niej zainteresowałam się Heleną Rubinstein;). Lindy Woodhead "Helena Rubinstein i Elizabeth Arden. Barwy wojenne", 2004. Bardzo szczegółowe, dużo zdjęć (uwielbiam stare zdjęcia), autorka wykonała naprawdę solidną pracę i chwała jej za to.
Wspaniała ta Polka, która dała sobie tak świetnie radę w Stanach Zjednoczonych! A Ty - jak myślisz? Podyskutuj ze mną, jeśli masz ochotę. Pozdrawiam uważnych czytelników. wtorek, 25 marca 2014, iwawierzba
TrackBack
|
|